środa, 9 lipca 2014

Rozdział 71



 CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
71. „War”


Wybiła północ. Czas ruszać na wojnę. Tysiące aniołów opuściło jaskinię. Musimy wygrać. Dla Tack’a. Lecieliśmy w stronę polany. Widzieliśmy już anioły światła.  Już tu są. Harry jako nasz przywódca poszedł na spotkanie z Caine’m. Niedługo rozmawiali.
- Niech zwyciężą najlepsi- krzyknął Harry wracając do nas i rozległy się wiwaty. Do pierwszego strzału mają prawo przywódcy. Naciągnęli cięciwy i już mieli strzelać kiedy nagle… Nagle wystrzeliło to dziwne coś… To co się widzi kiedy wybiera się stronę. To połączenie światła i ciemności. Źródło tego było na wzgórzu. To pewnie słynny diament aniołów. Zamiast rozpętania się wojny Caine i Harry rzucili strzały i popędzili tam. Zapadła cisza. Wszyscy zaczęli podchodzić. Leżała tam dziewczyna. A dokładniej Diana.
- Czyli, że ona jest- zaczął Caine.
- Diamentem Aniołów- dokończył Harry. – Czy wiesz teraz co trzeba zrobić, bracie?- zwrócił się do Caine’a, który z lekkim uśmiechem skinął głową.
- Diana nas zmieniła. Wszystkich. Ciemności dała dobro, a światłu ciemność. Chciała oddać za nas życie, żeby świat nie był zbyt dobry, ani pełen zła. Tak, więc z Harry’m chcemy zakończyć erę ŚWIATŁO I CIEMNOŚĆ, a zacząć ŚWIATŁO Z CIEMNOŚCIĄ.  Wtedy nikt nie umrze. Jeśli ktoś jest przeciwny niech wystąpi- nikt tego nie zrobił- Tak więc zacznijmy nową erę i zakończmy wrogość- wszyscy podnieśli okrzyki szczęścia. Przywódcy się uśmiechali lecz po chwili na Harry’ego wstąpił szok. Patrzył gdzieś w  dal. Obróciłam się. Jakaś garstka aniołów szła w naszą stronę. Rozpoznałam jednego. Tack… Mój Tack. Rzuciłam się biegiem. Inne anioły zrobiły to samo. Po chwili wpadłam w jego ramiona.
- Ty żyjesz!- krzyknęłam.
- Tak żyję- wpiłam się jego usta.
Tak dawno ich nie całowałam. Kiedy skończyliśmy usłyszałam szloch. Harry przytulał jakąś dziewczynę. To była Bella!
- Widzisz, Harry? Jednak istnieją dla nas szczęśliwe zakończenia- uśmiechnął się.
- Tak, zdecydowanie tak.
                                                     ***
Nasi ludzcy przyjaciele przyjechali do szpitala gdzie leżała Diana.  Naprawdę dużo się działo. Harry prawie cały czas był z Bellą, a ja z tackiem. On opowiadał co się działo przez tę parę miesięcy, gładząc mój brzuch . Pogodziłam się z Laurą. Znów mamy zacząć się przyjaźnić. Wszystko ma zacząć się od nowa i ma zmienić się na lepsze. Kiedy wrócił z łazienki Tack gdzieś zniknął. Nikt nie chciał powiedzieć mi gdzie jest. Staliśmy przed pokojem Diany i patrzyliśmy na nią. Była wyczerpana. Ale i tak się uśmiechała. Jest bardzo silna. I ona też zacznie od nowa. Ona też będzie teraz szczęśliwa, ja to wiem.
- Mogę prosić o uwagę?- wszyscy obrócili się w stronę mojego chłopaka, który w końcu wrócił. Podszedł do mnie i uklęknął.
- Cecilio Dolly Drake czy zostaniesz moją żoną?- wyciągnął przepiękny pierścionek. W moich oczach stanęły łzy.
- Tak. Wyjdę za ciebie!- założył mi na palce pierścionek, wstał a ja rzuciłam się mu na szyję i go pocałowałam.
- Cece i Cassie Cavanaugh. Ładnie brzmi- szepnął mi do ucha.
- Nawet jeśli by brzydko brzmiało i tak bym za ciebie wyszła. Bo cię kocham.
- Ja Ciebie też.

------------------------------
I  jak wrażenia? Spodziewałyście się tego? Chciałyście takie zakończenie? Proszę o komentarze z waszą opinią, jutro epilog i podziękowania ;)

2 komentarze:

  1. Boże jakie szczęście że oni ożyli. I track i bella.
    Naprawdę cudowne :*
    Szkoda że to już koniec <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedzialam ze ozyje ale slubu sie niespodziewalam

    OdpowiedzUsuń