niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 18



 CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
18. „ My Lovely Brother”

Biegłam ile sił w nogach pod klub. Zajęło mi to trzy minuty. Niezły czas jak na mnie. Próbowałam wejść do środka poszukać kogokolwiek, ale na mojej drodze stanął spasiony ochroniarz.
- A ty dokąd?- warknął.
- Do środka nie widać? Przed chwilą tam byłam.
- Jakoś ci nie wierzę ślicznotko, więc na koniec kolejki!
- Muszę tam wejść NATYCHMIAST! Co mam zrobić żeby pan mnie wpuścił?- uśmiechnął się obleśnie.
- No wiesz,  w moim kantorku jest kanapa no i…- robiłam wielkie oczy.
- Pieprz się  zboku.- powiedziałam i odeszłam .  Wyciągnęłam telefon, który na moje szczęście był rozładowany… Cholera jasna! Nie zostało mi nic innego jak wrócić do domu i tam na nich poczekać…
Oczami Dolly:
Obudziłam się z luką w pamięci i ostrym bólem głowy. Co się stało? Leżałam naga, a obok mnie leżał nagi… Harry?!
- O kuźwa!- krzyknęłam.
- Czego się drzesz?- zapytał sennym głosem.
- Harry, my ze sobą spaliśmy!
- No i co z tego?- otworzyłam buzie ze zdumienia.
- Co z tego?!
- Ej gołąbki.- powiedział Zayn, który wszedł.- Ubierać się i jedziemy. Nie ma nigdzie Bee i Tristana, chyba wrócili na noc do domu, żeby być sami.- poruszył zabawnie brawiami.
- Daj nam pięć minut.- i po tym czasie znaleźliśmy się w vanie. Podróż ogółem minęła w ciszy nie licząc Zayna i Liama na temat nocy naszych uciekinierów żeby wkurzyć Huntera, któremu para leciała z uszu. W salonie zastaliśmy bladą Bee.
- Co w ciebie wstąpiło?! Czemu wyszliście bez uprzedzenia? Gdzie jest ten frajer?!- zaczął wydzierać się Hunter.
- Oni go zabrali.- wyszeptała.
- Kto oni?- zapytał łagodnie Harry.
- Ojciec i jego ludzie. Mnie też chcieli, ale on pomógł mi uciec…
- CO?! Jak mogłaś do tego dopuścić?! Miałaś go pilnować!
- Ja?! Nie to wy mieliście go pilnować, a zamiast tego ruchaliście się po kątach! – miała rację. Nikt się nie odzywał.
- Miejmy nadzieję tylko, że nas nie wyda…- powiedział Tack.
- Nie pójdziemy go uratować?- zapytała.
- Przykro mi, ale nie.- oznajmił Harry, a ona wściekła poszła na górę i trzasnęła drzwiami. Hunter westchnął i ruszył w ślad za nią. Szkoda mi jej…
Oczami Huntera:
Zapukałem do jej drzwi.
- Bee, otwórz mi.- cisza.- Bee, powiedziałem coś!
- Otwarte debilu!- krzyknęła. Wszedłem. Siedziała na parapecie, wpatrując się pusto w teren za oknem.
- Po chuj przyszedłeś?- zapytała oschle.
- Mam dosyć matkowania i powiem ci tyle, że to tylko chłopak, będzie następny i się nie mazgaj.- wbiła we mnie wściekłe spojrzenie, a z jej oczu zaczęły cieknąć łzy.
- Tylko chłopak, który uważał mnie za wyjątkową. I który jako pierwszy zwrócił na mnie uwagę! Zawsze WSZYSCY mieli mnie w dupie! Zawsze byłeś tylko ty! A Jake jest taki idealny, a on potrafi tak świetnie polować! Wszyscy cię uwielbiali, a mnie mieli gdzieś! I tutaj też tak jest! Kiedy byłam jeszcze człowiekiem chciałam wziąć tą twoją strzelbę i odstrzelić sobie łeb! A ta pszczoła… Specjalnie ją zdenerwowałam. Żeby umrzeć! I teraz chętnie bym się rzuciła w ręce demonów.- jej głos ociekał jadem. Łzy płynęły strumieniem.- Wyjdź.
- Ale…
- Wyjdź stąd! Czekają na ciebie! Wynoś się!- zaczęła krzyczeć, a ja opuściłem jej pokój. Jej słowa mnie zabolały. Naprawdę tak się czuła? Wiem co trzeba robić. Poszedłem po moją strzelbę i zszedłem na dół.
- Tack, pożycz mi motor.- powiedziałem.
- Po co?- wszyscy się na mnie gapili.
- Muszę pojechać kogoś zastrzelić. Oddam go z powrotem, spokojnie.- westchnął i rzucił mi kluczyki.
- Uważaj debilu.
- Tak, tak.- powiedziałem i wsiadłem na motor. Ruszyłem. Pewnie trzymają go w domu. A ja akurat wiem gdzie mieszka. Pojechałem tam. Przed domem znajdowało się pełno ochroniarzy. Kur… Już wiem! Rozłożyłem skrzydła i podleciałem na dach. Otwarte okno. Bingo! Wszedłem przez nie. Jestem w domu. Co dalej? Gdzie trzymają tego frajera. Usłyszałem głos.
- Myślałem, że jesteś rozsądniejszy Tristanie. Zastanów się jeszcze z kim trzymasz.- powiedział ten stary McVey i wyszedł.- Pilnuj go żeby nie uciekł.- zwrócił się do strażnika.
- Tak jest.- i został już tylko on. Co robić? Mam! Zrobił lekki hałas. Strażnik ruszył w moją stronę. Nachylił się. Strzeliłem mu z kolby w ryj. Przewrócił się. Dałem mu jeszcze trochę popalić i stracił przytomność. Szybko zanim ktoś to zauważy! Wbiegłem do jego pokoju. Siedział na podłodze we krwi. Był pobity.
- Co tu robisz?- zapytał.
- Przyszedłem ocalić ci dupsko, sam w to nie wierzę. Wstawaj!- pomogłem mu wstać.- Wiesz jak stąd wyjść niezauważalnie?
- Nie ma szans. Wszędzie ochroniarze. A ty jak się tu dostałeś?
- Przez dach, ale z tobą to niemożliwe.
- A co tu do diabła?- stało tam dwóch ochroniarzy. Nie ma czasu! Wystrzeliłem. Jeden padł. Drugi sięgał po broń, ale ja byłem szybszy. Bam.
- Chodź!- zaciągnąłem go na dach i rozłożyłem skrzydła.
- Co to ma być?!
- Naprawdę to cię martwi?- uniosłem brwi. Złapałem go za barki i zleciałem. Szybko pozbyłem się skrzydeł. Pociągnąłem go na motor.- Umiesz to prowadzić?
- Oczywiście, że tak.
- To jedź szybko do lasu i się mnie słuchaj!- ruszył a ja siedziałem tyłem do niego. Broń przygotowana. Tak jak się spodziewałem. Gonili nas. A ja strzelałem celnie. W końcu to ja. On pędził, a strzelałem, oni spadali. Zanim dojechaliśmy do miejsca, które wyznaczyłem nikogo nie było.- Jedź do domu.- zwolnił. Po dziesięciu minutach zajechaliśmy pod wyznaczone miejsce. Zsiedliśmy.
- Dobrze prowadzisz.- powiedziałem.
- Dzięki, a ty strzelasz.
- Wiem. A i jeszcze jedno.- popatrzyłem mu w oczy.- Nie przepadam za tobą, ale moja siostra cię bardzo lubi i macie moje błogosławieństwo. Ale żeby było jasne. Zranisz ją, a odstrzelę ci jaja. Jasne?
- Jak słońce.- powiedział.
- Dobra, a teraz chodź.- zaprowadził go pod pokój mojej siostry.- Sara?
- Powiedziałam ci coś!- otworzyłem jej drzwi.
- Przyszedłem przeprosić. A i mam prezent.- pociągnąłem tego gogusia za koszulkę i władowałem go do pokoju.- Nie ma za co.- była zdziwiona. Ruszyłem w kierunku drzwi, ale ona do mnie podleciała i mnie mocno przytuliła.
- Dziękuję ci.- wyszeptała.
- Nie masz za co siostra.- pocałowałem ją w czoło.
- A teraz zostawiam was samych. Tylko macie być cicho.-  uśmiechnąłem się i wyszedłem. Misja wykonana. Zasłużyłem na piwo.
--------------------------------------------
Co sądzicie? Bo mi się podoba, powiem nieskromnie :)) I jak długi :P I przepraszam, że trochę zaniedbuję ten blog, ale to też wina małej ilości komentarzy, bo żadnej motywacji nie ma. Mam nadzieję, że teraz pojawi się dużo. Następny może jutro. Jak myślicie czy między Trisem, a Hunterem będzie dobrze już czy nie za bardzo? ^^
                                                                                                                                                                                        
                                                                                                                                       

                                                            

2 komentarze:

  1. Rozdział prześwietny i czekam na next. I zapraszam do mnie jutro

    OdpowiedzUsuń
  2. "Misja wykonana. Zasłużyłem na piwo."
    Ten tekst jest genialny :D
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń