sobota, 15 lutego 2014

Rozdzaił 6



 Rozdział dedykuję Beatce 203 :)

6. „ Jest dużo składanych obietnic, ale mało dotrzymywanych, więc uważaj.”

Obudziły mnie promienie słońca. A tak dobrze mi się spało. Odwróciłam się na bok i ujrzałam twarz Tacka. Przez mój ruch on sam się obudził i podniósł do pozycji siedzącej.
- Dzień dobry – przywitałam się.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry. Czemu tak wcześnie wstajesz?- zapytał zaspany. Spojrzałam na zegarek.
- Jest 10:30.- oznajmiłam.
- No właśnie. Jeszcze jest wcześnie.- boże, jaki śpioch. Popatrzył na mnie i wyciągnął rękę w stronę mojej twarzy na co ja się odsunęłam.- Daj mi zobaczyć. Zaufaj mi.- powiedział a ja zgodziłam się. Gwizdnął.- No masz ślad po tym co ten debil ci zrobił. Idź nałożyć na to jakiś podkład czy co tam innego, a jak to nie pomoże to się coś wykombinuję.
- No okej.- chwyciłam przy okazji biało- czarny T- shirt , dżinsowe spodenki, bieliznę i białe conversy. Weszłam do łazienki i ledwo powstrzymałam się od krzyku. Jak ja wyglądam ?! Mam cały rozmazany makijaż, zaczerwieniony policzek i włosy sterczą mi na wszystkie strony. I że Tack patrzył na mnie normalnie…Wzięłam długi, orzeźwiający prysznic. Zmyłam z siebie cały brud i ból. Po wyjściu z kabiny wysuszyłam i wyprostowałam włosy. Zrobiłam sobie codzienny ostry makijaż. Zarzuciłam na siebie wybrane ubrania i wyszłam. W pokoju nikogo nie było. Zajrzałam na korytarz i o mało co nie walnęłam Tacka drzwiami.
- Widzę, że już gotowa. Idź się spakuj na parę dni. Nie zostaniesz tu.- powiedział stanowczo. Widząc, że się nie ruszam wciągnął mnie do pokoju.- Słuchaj, Dolly. Nie możesz tu zostać. Ty nie wiesz do czego zdolny jest Harry. Wczoraj to był tylko cios w policzek, a widzisz jaki ślad. To może być dopiero początek. Proszę.. Mieszkam niedaleko Raven, Huntera i Bee. Odwiedzisz ich dzisiaj. Spakuj się..- posłusznie wykonałam jego polecenie, pakując dużo ubrań. Nie wiem na ile tam jadę. On pokręcił głową z rozbawieniem.- Nigdy nie zrozumiem dziewczyn.- pociągnął mnie za sobą do garażu. Stało tam parę fajnych samochodów, ale on powędrował do motoru na końcu. Przywiązał do niego torbę z jego ciuchami.- Będziesz musiała jechać z plecakiem na plecach. A i nie mam kasków, nie używam ich od czasu odrodzenia.- usiadł bliżej kierownicy, dając mi miejsce. Niepewnie usiadłam.- Obejmij mnie lepiej, chyba że wolisz spaść.- wybrałam pierwszą opcję. Wyjechaliśmy. Męczyło mnie jedno pytanie.
- Tack, dokąd jedziemy? W sensie miasto.- uśmiechnął się lekko
- Newton.- mój uścisk osłabł. Przecież Newton jest tak blisko Bostonu.. Nie. Nie. Nie.
- Czemu akurat tam?- zapytałam.
- Bo mam tam mieszkanie, a oni dom. A co?
- Nic…- szepnęłam. Po półtorej godzinie jechaliśmy do Bostonu. Jakby nie mógł pojechać na około. Było południe a na głównej ulicy w centrum był korek. No to super. Staliśmy obok jakieś limuzyny. Śmieszne. Jeszcze niedawno ja takimi jeździłam. Okno pojazdu otworzyło się a ja napotkałam znajome, oschłe, szare oczy, które musiałam oglądać tyle lat…
- Cecilio? Czy to ty?- zapytała moja adopcyjna matka. Obie byłyśmy nieźle zdziwione.
- Tack. Jedź.- zarządziłam.
- Ale nie mam jak..
- Jedź!- krzyknęłam a on pojechał chodnikiem. Pędził, ale to mnie nie obchodziło. Chciałam jak najszybciej stąd wyjechać. Po trzydziestu minutach zaparkował pod wysokim, białym blokiem. Zgasił silnik, zszedł z motoru i chwycił torbę.
- Zanim do niech pojedziemy zajrzymy do mnie. Ok.?- zsiadłam i podeszłam do niego. Widział, że nie jestem w nastroju, więc tylko mnie poprowadził Na drodze do jego mieszkania stanęły nam siostry bliźniaczki, stare siostry. Jedna z nich miło się uśmiechała a druga krzywiła się na nasz widok.
- Ooo Alexander, wróciłeś już. Jak miło. I widzę, że koleżankę przyprowadziłeś ze sobą.
- Tak pani Smith. A to jest Cecilia Drake.- podałam kobiecie rękę. Druga nie przyjęła.
- Och chciałabym cię poznać, ale my z Julią musimy lecieć. Do widzenia.- pożegnaliśmy się i weszliśmy do pięknego mieszkania. Salon był połączony z kuchnią, były schodki na jakby balkonik, który służył za sypialnię, a pod tym dwie pary drzwi. Jedne to łazienka, drugie garderoba.



- Podoba ci się?- zapytał. Pokiwałam głową.- To miło. Nie przejmuj się panią Kowalską. Ona już taka jest.
- Kowalską? Skąd one są? Mają taki dziwny akcent, urodę i ogólnie nie wyglądają na amerykanki.
- Są z polski. Pani Marta wyszła za amerykana i wzięła ze sobą siostrę, która nigdy nie wyszła za mąż. Przywykniesz do nich.- chłopak wstawił pranie.- Chcesz coś zjeść czy od razu do nich jedziemy?- zapytał.
- Możemy jechać.-oznajmiłam.
- Ale za nim to mam pytanie. Czy tamta kobieta to
- Moja adopcyjna matka? Tak.- nie czekałam na niego i zeszłam na parking.  Tack do mnie dołączył.
- Przepraszam… Nie chciałem. Po prostu..
- Nie tłumacz się. Nie musisz. Możemy jechać?- pokiwał głową. Ruszyliśmy. Droga zajęła nam około dwudziestu minut. Dom był śliczny. Zapukaliśmy. Po paru sekundach otworzyła nam Bee, która rzuciła się na Tacka.
- Jejku, ale super was widzieć.- powiedziała.- Gołąbeczki, zobaczcie kto tu jest.- krzyknęła a u jej boku pojawili się Raven i Hunter. Wszyscy się przywitali.
- Chodźcie.- zaprosiła nas Raven. Wnętrze było nieźle urządzone.- Więc, co was sprowadza w nasze skromne progi?
- Po waszym odjeździe siedzieliśmy sobie z Dolly na plaży. Wróciliśmy wieczorem. Harry mnie wywalił, a ją uderzył..- wszyscy nagle się wściekli.
- Nie, nie wierzę.- powiedziała Bee.
- Czy on postradał zmysły?- warknął Hunter.
- Jebany damski bokser.- rzuciła Raven.
- Tak wiem o tym.- powiedział Styles, który stał w hallu. Wszyscy pobledli.
- Co ty tu robisz?- warknął Tack.
- Przyleciałem porozmawiać z Dolly.
- Ale ona nie chcę z tobą rozmawiać.
- A co z ciebie taki obrońca?- zapytał.
- Ktoś musi chronić innych przed wielkim ego Stylesa.- Harry się wściekł. Zwrócił się do mnie.
- Chodź chwilę ze mną porozmawiać. Nic ci nie zrobię. – nie pewnie wstałam i ruszyłam z loczkiem na taras.- Słuchaj przepraszam.. Nie wiem co we mnie wstąpiło.. Po prostu ja już taki jestem.. Wybaczysz mi? Obiecuję, że już nigdy cię nie uderzę…
- Jesteś pewien, że dotrzymasz obietnicy?- zapytałam.
- Jak nigdy dotąd.. Proszę cię Dolly..
- No dobrze.. Wybaczam. Ale na razie zostaję z nimi. Nie wiem kiedy wrócę.- oznajmiłam z pewnością siebie.
- Niech ci będzie. Teraz ja już lecę zanim oni mnie rozszarpią. Do zobaczenia, Dolly.- i wzbił się w powietrze.
- Jesteś strasznie naiwna..- oznajmiła osoba za mną.
-------------------------------------
Heja :) Mam nadzieję, że się podoba. Jutro nn. Proszę o komentarze, bo ona wiele dla mnie znaczą. ;) Jak myślicie kto wypowiedział ostatnie słowa? 

3 komentarze: