Rozdział dedykuję Beatce 203 :)
6. „ Jest
dużo składanych obietnic, ale mało dotrzymywanych,
więc uważaj.”
Obudziły
mnie promienie słońca. A tak dobrze mi się spało. Odwróciłam się na bok i
ujrzałam twarz Tacka. Przez mój ruch on sam się obudził i podniósł do pozycji
siedzącej.
- Dzień
dobry – przywitałam się.
- Dla kogo
dobry, dla tego dobry. Czemu tak wcześnie wstajesz?- zapytał zaspany.
Spojrzałam na zegarek.
- Jest
10:30.- oznajmiłam.
- No
właśnie. Jeszcze jest wcześnie.- boże, jaki śpioch. Popatrzył na mnie i
wyciągnął rękę w stronę mojej twarzy na co ja się odsunęłam.- Daj mi zobaczyć.
Zaufaj mi.- powiedział a ja zgodziłam się. Gwizdnął.- No masz ślad po tym co
ten debil ci zrobił. Idź nałożyć na to jakiś podkład czy co tam innego, a jak
to nie pomoże to się coś wykombinuję.
- No
okej.- chwyciłam przy okazji biało- czarny T- shirt , dżinsowe spodenki,
bieliznę i białe conversy. Weszłam do łazienki i ledwo powstrzymałam się od
krzyku. Jak ja wyglądam ?! Mam cały rozmazany makijaż, zaczerwieniony policzek
i włosy sterczą mi na wszystkie strony. I że Tack patrzył na mnie normalnie…Wzięłam
długi, orzeźwiający prysznic. Zmyłam z siebie cały brud i ból. Po wyjściu z
kabiny wysuszyłam i wyprostowałam włosy. Zrobiłam sobie codzienny ostry
makijaż. Zarzuciłam na siebie wybrane ubrania i wyszłam. W pokoju nikogo nie
było. Zajrzałam na korytarz i o mało co nie walnęłam Tacka drzwiami.
-
Widzę, że już gotowa. Idź się spakuj na parę dni. Nie zostaniesz tu.-
powiedział stanowczo. Widząc, że się nie ruszam wciągnął mnie do pokoju.-
Słuchaj, Dolly. Nie możesz tu zostać. Ty nie wiesz do czego zdolny jest Harry.
Wczoraj to był tylko cios w policzek, a widzisz jaki ślad. To może być dopiero
początek. Proszę.. Mieszkam niedaleko Raven, Huntera i Bee. Odwiedzisz ich
dzisiaj. Spakuj się..- posłusznie wykonałam jego polecenie, pakując dużo ubrań.
Nie wiem na ile tam jadę. On pokręcił głową z rozbawieniem.- Nigdy nie
zrozumiem dziewczyn.- pociągnął mnie za sobą do garażu. Stało tam parę fajnych
samochodów, ale on powędrował do motoru na końcu. Przywiązał do niego torbę z
jego ciuchami.- Będziesz musiała jechać z plecakiem na plecach. A i nie mam
kasków, nie używam ich od czasu odrodzenia.- usiadł bliżej kierownicy, dając mi
miejsce. Niepewnie usiadłam.- Obejmij mnie lepiej, chyba że wolisz spaść.-
wybrałam pierwszą opcję. Wyjechaliśmy. Męczyło mnie jedno pytanie.
- Tack,
dokąd jedziemy? W sensie miasto.- uśmiechnął się lekko
-
Newton.- mój uścisk osłabł. Przecież Newton jest tak blisko Bostonu.. Nie. Nie.
Nie.
- Czemu
akurat tam?- zapytałam.
- Bo
mam tam mieszkanie, a oni dom. A co?
- Nic…-
szepnęłam. Po półtorej godzinie jechaliśmy do Bostonu. Jakby nie mógł pojechać
na około. Było południe a na głównej ulicy w centrum był korek. No to super.
Staliśmy obok jakieś limuzyny. Śmieszne. Jeszcze niedawno ja takimi jeździłam.
Okno pojazdu otworzyło się a ja napotkałam znajome, oschłe, szare oczy, które
musiałam oglądać tyle lat…
-
Cecilio? Czy to ty?- zapytała moja adopcyjna matka. Obie byłyśmy nieźle
zdziwione.
- Tack.
Jedź.- zarządziłam.
- Ale
nie mam jak..
-
Jedź!- krzyknęłam a on pojechał chodnikiem. Pędził, ale to mnie nie obchodziło.
Chciałam jak najszybciej stąd wyjechać. Po trzydziestu minutach zaparkował pod
wysokim, białym blokiem. Zgasił silnik, zszedł z motoru i chwycił torbę.
- Zanim
do niech pojedziemy zajrzymy do mnie. Ok.?- zsiadłam i podeszłam do niego.
Widział, że nie jestem w nastroju, więc tylko mnie poprowadził Na drodze do
jego mieszkania stanęły nam siostry bliźniaczki, stare siostry. Jedna z nich
miło się uśmiechała a druga krzywiła się na nasz widok.
- Ooo
Alexander, wróciłeś już. Jak miło. I widzę, że koleżankę przyprowadziłeś ze
sobą.
- Och
chciałabym cię poznać, ale my z Julią musimy lecieć. Do widzenia.- pożegnaliśmy
się i weszliśmy do pięknego mieszkania. Salon był połączony z kuchnią, były
schodki na jakby balkonik, który służył za sypialnię, a pod tym dwie pary
drzwi. Jedne to łazienka, drugie garderoba.
-
Podoba ci się?- zapytał. Pokiwałam głową.- To miło. Nie przejmuj się panią
Kowalską. Ona już taka jest.
-
Kowalską? Skąd one są? Mają taki dziwny akcent, urodę i ogólnie nie wyglądają
na amerykanki.
- Są z
polski. Pani Marta wyszła za amerykana i wzięła ze sobą siostrę, która nigdy
nie wyszła za mąż. Przywykniesz do nich.- chłopak wstawił pranie.- Chcesz coś
zjeść czy od razu do nich jedziemy?- zapytał.
-
Możemy jechać.-oznajmiłam.
- Ale
za nim to mam pytanie. Czy tamta kobieta to
- Moja
adopcyjna matka? Tak.- nie czekałam na niego i zeszłam na parking. Tack do mnie dołączył.
-
Przepraszam… Nie chciałem. Po prostu..
- Nie
tłumacz się. Nie musisz. Możemy jechać?- pokiwał głową. Ruszyliśmy. Droga zajęła
nam około dwudziestu minut. Dom był śliczny. Zapukaliśmy. Po paru sekundach
otworzyła nam Bee, która rzuciła się na Tacka.
-
Jejku, ale super was widzieć.- powiedziała.- Gołąbeczki, zobaczcie kto tu
jest.- krzyknęła a u jej boku pojawili się Raven i Hunter. Wszyscy się
przywitali.
-
Chodźcie.- zaprosiła nas Raven. Wnętrze było nieźle urządzone.- Więc, co was
sprowadza w nasze skromne progi?
- Po
waszym odjeździe siedzieliśmy sobie z Dolly na plaży. Wróciliśmy wieczorem.
Harry mnie wywalił, a ją uderzył..- wszyscy nagle się wściekli.
- Nie,
nie wierzę.- powiedziała Bee.
- Czy
on postradał zmysły?- warknął Hunter.
-
Jebany damski bokser.- rzuciła Raven.
- Tak
wiem o tym.- powiedział Styles, który stał w hallu. Wszyscy pobledli.
- Co ty
tu robisz?- warknął Tack.
-
Przyleciałem porozmawiać z Dolly.
- Ale
ona nie chcę z tobą rozmawiać.
- A co
z ciebie taki obrońca?- zapytał.
- Ktoś
musi chronić innych przed wielkim ego Stylesa.- Harry się wściekł. Zwrócił się
do mnie.
- Chodź
chwilę ze mną porozmawiać. Nic ci nie zrobię. – nie pewnie wstałam i ruszyłam z
loczkiem na taras.- Słuchaj przepraszam.. Nie wiem co we mnie wstąpiło.. Po
prostu ja już taki jestem.. Wybaczysz mi? Obiecuję, że już nigdy cię nie uderzę…
-
Jesteś pewien, że dotrzymasz obietnicy?- zapytałam.
- Jak
nigdy dotąd.. Proszę cię Dolly..
- No
dobrze.. Wybaczam. Ale na razie zostaję z nimi. Nie wiem kiedy wrócę.-
oznajmiłam z pewnością siebie.
- Niech
ci będzie. Teraz ja już lecę zanim oni mnie rozszarpią. Do zobaczenia, Dolly.-
i wzbił się w powietrze.
-
Jesteś strasznie naiwna..- oznajmiła osoba za mną.
-------------------------------------
Heja :) Mam nadzieję, że się podoba. Jutro nn. Proszę o komentarze, bo ona wiele dla mnie znaczą. ;) Jak myślicie kto wypowiedział ostatnie słowa?
Aww... Myślę że to Tack albo Bee ^^
OdpowiedzUsuńświetny ;) -Daria
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację <3 .. Twoje blogi są genialne!. <3 Kocham :*:*:*
OdpowiedzUsuń