sobota, 19 kwietnia 2014
Rozdział 28
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
28. „ I love you”
Od dwóch dni próbuję dogadać się z Raven. Cały czas latam za nią jak głupi i ją przepraszam, a ona mnie zlewa. To boli. Zależy mi na niej, chociaż nie powinno. Tak cholernie zależy… Siedzę w salonie wpatrując się w mecz. Nawet się na tym nie skupiam. Kiedy tylko przeszła przez korytarz powiodłem za nią wzrokiem.
- Gdzie idziesz?- zapytała Bee.
- Spotkać się z kimś.- mruknęła.
- Z kim?- zapytał Dolly.
- Nie wasz interes. Wrócę późno.- trzasnęła drzwiami.
- Co jej jest?- zwróciła się do mnie siostra.
- Jest na mnie zła.- wzruszyłem ramionami, a ona pokręciła głową.- Co?
- Gówno. Idź za nią.
- Po co? Żeby mnie wyzwała? – prychnęła.
- Od kiedy ty jesteś taki wrażliwy?
- Dajcie mi kurwa spokój.- poszedłem na górę. Co ta dziewczyna ze mną robi?
Oczami Raven:
Wsiadłam w samochód i pojechałam do Lewiston. Jestem na siedemnastą umówiona z Nathanielem, a wcześniej chcę kogoś odwiedzić. A przynajmniej poobserwować. Andy. Jego chcę zobaczyć. Podjechałam pod znaną mi kamienicę. Zrobiłam głęboki wdech. Wysiadłam i ruszyłam pod znane mi drzwi. Zapukałam. Musiałam chwilę poczekać po czym otworzył mi dobrze znany mężczyzna.
- Annabel?! – zdziwił się. W sumie się nie dziwię. Wszyscy mieli mnie za trupa.
- Cześć tato.- uśmiechnęłam się niezręcznie.
- Ale się zalałem.- pokręcił głową i zatrzasnął drzwi. Cholera.
- Tato, to naprawdę ja.- zaczęłam walić w drzwi, ale nikt nie odpowiadał.- Andy jesteś tam?
- Annabel?- usłyszałam głos chłopaka w moim wiku, który był moim sąsiadem.
- Tak, to ja. Nie wiesz gdzie jest Andy?
- Twoja mama zabrała go do siebie w zeszłym tygodniu i twój tata zupełnie sią załamał. Wszyscy myśleli, że nie żyjesz…
- I niech tak zostanie. A no i dzięki.- pobiegłam do samochodu i odpaliłam silnik. Ruszyłam w stronę domu mojej „matki”. Droga zajęła mi pół godziny. Zauważyłam go od razu. Siedział w gronie bogatych dzieciaków i się nudził. Muszę go stąd wyciągnąć.
- Psst.- nie słyszy.- Psst.- zrobiłam trochę głośniej, a on spojrzał w moją stronę i otworzył szerzej oczy. Przeprosił ich i podszedł do mnie.
- Annabel? Co ty tutaj robisz?
- Zwiedzam, wiesz? Przyjechałam ci oznajmić, że o osiemnastej masz być spakowany i czekać na mnie przy sklepie u Aldiego.
- Po co?- przewróciłam oczami.
- Chcesz tu zostać?
- No nie…
- No to jesteśmy umówieni. A teraz spadaj.- popchnęłam go w stronę domu.
***
- Twoje zadanie jest proste. Będziesz mnie informować o planach, wydarzeniach i takich tam różnych zawiązanych z naszymi aniołkami ciemności, a w zamian masz zapewnione bezpieczeństwo.- uśmiechnął się Nathaniel.
- No nie wiem…
- Zdecydowałaś się już na to, nie ma odwrotu.- no racja.
- Zgoda. Ale chcę żebyś obdarzył jeszcze ochroną mojego ojca, brata i Huntera…- pokręcił głową.
- Czyli, że w końcu zaczął cię zauważać? Niech ci będzie.
- Nadal jest idiotą, ale jest lepiej…
- Cierpisz przez niego?- pokiwałam głową, spuszczając głowę.- To po co chcesz go chronić?- objął mnie ramieniem.
- No bo… zależy mi na nim.- rozbawiło go to.
- Młode to takie i głupiutkie. On nie ma uczuć. Ale skoro chcesz żebym go oszczędził to proszę bardzo. Zafunduje waszej czwórce ochronę.
- Dzięki Nathan.- przytuliłam go. Jak dobrze odzyskać przyjaciela.
Oczami Dolly:
Wszystko jest takie dziwne. Taka cisza. Taki smutek. Aż chce się płakać. I Tack jest na mnie zły. Fajnie ogólnie. Leżę sobie w salonie w jego mieszkaniu. On jest w pracy. Usnęłam.
- Obiecałaś, że będziemy przyjaciółmi na zawsze.- powiedział Edillio.
- Przecież jesteśmy.- broniłam się.
- Zdradziłaś mnie. Przez ciebie nie żyję. Stałaś obok i nie uratowałaś mnie. Jesteś mordercą!- w moich oczach stanęły łzy.
- Przestań…
- Morderca!
- Dolly!- obudził mnie Tack. Płakałam.- Co się stało?
- Jestem mordercą…
- Nie jesteś mordercą. Jesteś kochana.- pogłaskał mnie po policzku i delikatnie pocałował. Już lepiej.
Oczami Huntera:
Siedziałem na balkonie i wpatrywałem się w chodnik.
- Haloo.- spojrzałem uradowany w dół. Stała tam Raven.
- Raven…
- Zejdź tutaj i mi pomóż proszę.- wow. Powiedziała „proszę”. Zszedłem przez balkon.
- Coś się stało?
- Przywiozłam brata i muszę go gdzieś ukryć. Masz jakiś pomysł?
- Może zostać u nas.- wzruszyłem ramionami.
- To nie jest miejsce dla niego…
- Na razie niech tu zostanie.- przewróciła oczami i chciała ruszyć do samochodu gdzie siedział jej brat. Złapałem ją za rękę.- Raven, przepraszam cię. Jestem idiotą. Zależy mi na tobie. Nie odtrącaj mnie…
- Hunter, daj mi trochę czasu…
- Kocham cię…- zrobiła wielkie oczy.
- C-co?
- Kocham cię, Annabel Raven Martines. Cholernie cię kocham.- wpatrywała się przez chwilę we mnie.
- Ja ciebie też kocham, Jake’u Hunterze Drincie.- złączyliśmy usta w namiętnym pocałunku.
----------------------------------------
Część Dolly chyba jest do kitu, ale ta końcówka chyba mi wyszła :)) Co sądzicie? Proszę o komentarze i zapraszam na moje pozostałe blogi ;) A teraz czas na kiepskie życzenia xd
Życzę wam wesołych i pogodnych Świąt Wielkanocnych i mokrego dyngusa wraz z bohaterami opowiadania ;* Olivia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetny! Czekam na nn ^^
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. :-*
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial i wesolych swiat !
OdpowiedzUsuń