poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 57


 CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
57. „Friends forever yea?”


- Nie wierzę, że to ty…- unikałam jego wzroku.
- Ale to naprawdę ja, Matty…
- Nawet nie wiesz jak się cieszę… Ale jak? Przecież ty podobno nie żyjesz.
- Trochę to skomplikowane… Może pójdziemy do ciebie i porozmawiamy?
- Pewnie. Poczekaj, pójdę tylko oznajmić, że wychodzę- zniknął w warsztacie po czym wrócił.- Chodź.- pociągnął mnie do dobrze znanego mi mieszkania
                                               ***
Opowiedziałam mu wszystko. Jemu mogę zaufać.
- Zawsze wiedziałem, że umiesz opowiadać świetne historie, ale tu przeszłaś samą siebie.- wkurzyłam się.
- Nie wierzysz mi?!
- Annabel, a może Raven?- parsknął.- Chcesz mi wcisnąć bajeczkę o aniołach?
- Wiesz co Matty? Zaraz ci pokażę bajeczkę- zrzuciłam z siebie kurtkę i wyrosły mi dwa czarne skrzydła. Patrzył z otwartą buzią.- Teraz mi wierzysz?- zapytałam wściekła.
- Chyba powinienem zacząć się leczyć…- powiedział i poszedł do łazienki. Ochlapał twarz wodą.
- Matty to prawda! Ja żyję i jestem tu!- strzeliłam mu z liścia. – Czujesz? Jestem prawdziwa! A ty zdrowy!
- Czyli, że na reszcie jedna z moich próśb została odsłuchana?- uśmiechnął się i mnie przytulił.
Oczami Harry’ego:
Przez te parę dni dużo się działo. A teraz siedzę w areszcie za dokonane zbrodnie, ale o tym opowiem wam kiedy indziej. Pojawiła się Diana.
- Nie spodziewałem się ciebie.- oznajmiłem.
- Czemu to zrobiłeś? Czemu ? Przecież wiesz, że i tak bym ci wybaczyła. Czemu w ten sposób?- powstrzymywała płacz.
- Diano. Raniłem cię wielokrotnie. Nie zaprzeczaj, że tak nie było. Czasami człowiek, albo ktoś kto jest pół człowiekiem dochodzi do wniosku, że zrobił tyle złego i potrzebuje odkupienia. Doszedłem do tego kiedy mnie poparzyłaś. Muszę to zrobić. Inaczej miałbym niespokojnie sumienie. Zrozum to proszę. Poza tym jakbym mógł pozwolić żebyś siedziała teraz na moim miejscu? Za bardzo mi zależy…
- Czemu ci zależy? Jestem szmatą…
- Nie jesteś. To tylko moja chora zazdrość przemówiła.
- Co z tobą będzie?- złapałem ją za rękę.
- Jutro jest rozprawa i zapowiada się, że pójdę siedzieć… Ale spokojnie. Bywałem  w większych tarapatach. Nie przejmuj się nią.- w drzwiach stanął policjant. Tak to szybko minęło?!- Obiecasz mi coś? Idź do Dolly i powiedz, że ma nic nie robić… Dla mnie. Obiecasz?
- Obiecam.- z płaczem opuściła pokój.
Oczami Dolly:
Siedziałam sama do póki nie zadzwonił dzwonek
- O, Diana. Cześć.- przywitałam się.
- Cześć. Miałam ci coś przekazać od Styles’a. Mogę?- wpuściłam ją do środka. Usiadłyśmy na kanapie.
- A więc?- podkuliłam nogi.
- Powiedział, że masz nic nie robić. Nie wiem o co z tym chodzi, ale ty chyba wiesz.- uśmiechnęłam się i po policzkach spłynęły łzy.
- „ Nie rób nic, bo to może okazać się najwspanialszą rzeczą, która ci się przydarzyła”- zacytowałam. Tak. Słyszałam już to parę razy z jego ust. Powiedział to kiedy dawał mi list od Tack’a. Nie otworzyłam go jeszcze.- To ostatnio jest jego mottem.
- Jesteś sama?- zapytała.
- Niezupełnie.- było cicho, lecz po chwili wyszli pozostali współlokatorzy.
- Cześć Diana.- przywitali się.
- Cześć i pa, bo właśnie wychodziłam.- posłała im słaby uśmiech.- Trzymaj się Dolly.
- Tak, tak. Ty też.- postanowiłam iść na górę przeczytać list. Harry by chciał żebym to zrobiła.

 ----------------------------------
Podoba się? Szkoda, że komentarzy nie ma ;/ W środę powinien pojawić się nn. 






2 komentarze: