poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 54



 CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
54. „I love you…”

Pierwszy tydzień maja już minął. Jest piąta rano, wraz z aniołami światła lecimy do miejsca gdzie są obłąkani. Dużo się zmieniło. Teraz mamy rozejm. Jedziemy wybić te kreatury. Już wiemy jak. Widziałam pełno znajomych twarzy. Zauważyłam Harry’ego. Skrzywiłam się trochę. Niby się z nim pogodziłam, ale dalej coś jest… Ujrzałam też Tack’a. Z nim też nie jest najlepiej… Szkoda. A może nie? Zamieszkałam u Raven, Bee i Sue, bom chłopacy zaczynają karierę. Ariana to całkiem miła dziewczyna, choć zepsuła Andy’ego trochę i Raven nie ma z nim kontaktu. Lecieliśmy. Zauważyłam , że Diana jest smutna.
- Uśmiechnij się. Ten dzień może przejść do historii.- dodałam jej otuchy i leciałam z nią. Zauważyliśmy burzową chmurę nad zamkiem. Zatrzymaliśmy się przed nim


- Moim zdaniem powinniśmy dobrać się w pary i trójki i w takim składzie ich powybijać. Rozdzielilibyśmy się.- podsunął Tack.
- To dobry pomysł. Dobierzcie się maksymalnie czwórkami. Niech nikt nie będzie sam.- oznajmił Hazz. Podszedł do mnie Tack.
- Idziesz ze mną.- to zabrzmiało jak rozkaz.
- Wiesz jakoś nie za…
- Nie masz wyjścia.- pociągnął mnie do środka.
- Nie masz prawa mnie zmuszać.- warknęłam.
- Tak? A ty masz prawo mnie uwodzić, wskakiwać mi do łóżka a  potem wychodzisz zastawiając durną karteczkę?- powiedział z ironią.
- Będziesz mi to wypominał? To ja cię zdradziłam a potem zostawiłam jak śmiecia?!
- Ty nic nie rozumiesz…
- To mi wytłumacz?- pojawił się pierwszy obłąkany a Tack go zestrzelił. I tak było z pozostałymi. Znaleźliśmy się na wielkiej Sali balowej. Usłyszeliśmy syczenie, ale nie jednego obłąkanego a co najmniej 10!
- Schowaj się!- wepchnął mnie pod stół.
- Czemu tak się cykasz? Zabijemy je przecież.- ale on był zdenerwowany. Zostały nam dwie strzały.
- Jeśli tu zostaniemy znajdą nas, a jak wyjdziemy to tym bardziej.- powiedział i zaczął myśleć. Potem spojrzał na mnie.- Zostaniesz tu, a ja pójdę tam do nich. Odwrócę ich uwagę i jak coś to zabiją mnie.- w moich oczach stanęły łzy.
- Nie możesz tego zrobić…- złapał mnie za dłoń i zmusił do patrzenia sobie w oczy.
- Muszę odkupić swoje winy kochanie, a co najważniejsze obronić cię. Przepraszam cię za każdą krzywdę którą ci wyrządziłem. I chce ci podziękować za te wszystkie chwile spędzone ze mną. Kocham cię Cecilio Dolly Drake. Od zawsze cię kocham i nigdy nie przestanę…- zaczęliśmy łzawić.
- Ja ciebie też kocham Alexandrze Tack’u Cavanaugh…- pocałował mnie. To był delikatny ale namiętny pocałunek. Kiedy oderwał się ode mnie zaczęłam szlochać.
- Bądź twarda…- pocałował mnie w czoło i wyszedł im na spotkanie. Od razu zużył dwie strzały zabijając te kreatury. Kiedy nie miał już się czym bronić jeden obłąkany go powalił i zaczął zabijać. Widziałam to na własne oczy. Chyba wydałam z siebie krzyk. A potem straciłam przytomność.

----------------------------
I jak? Kojarzymy tą scenę? Tym razem pisana oczami Dolly. Tack (*) Jestm potworem wiem. Fajnie by było jakby pojawiało się wiećej komentarzy. Do pt dodam nn.


3 komentarze:

  1. Super <3 Dlaczego go zabiłaś pozdrawiam <3 . Ps. ; będziesz pisać jakieś opowiadanie jak te dwa skończysz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha. Zajebisty. A wiesz co? Dzisiaj skonczylam czytac twojego bloga co ma 111 rozdzialow I mniej wiecej wiem co bd dalej. Ale I tak czekam z niec.
    *JA*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super i oczyeiscir ze kojarze

    OdpowiedzUsuń